Baium #2 - Nowy Dom, Przemiana

Aendor

Baium w duchu się uspokoił, ale na zewnątrz pozostawał chłodnie spokojny. - Moja wataha nie narzeka... - Przymknął się nagle kiedy poczuł gwóźdź na masce. Zmrużył oczy po czym... nachylił się, naciskając na ostry przedmiot nawet jeżeli miałby go przeryć. Chciał zmniejszyć dystans do kilkunastu centymetrów przed twarz nieznajomego. - No co takiego zrobiła? -

Mistrzgry

- Ohhhh... Wiele. Może o tym, że wybiła swoje całe Fraccion? No nic, chyba to była miła pogawędka. Twoja pani wyszła.

Z sali wyszła Vivian i szybkim krokiem ruszyła wzdłuż sali.
- Idziemy, Baiumie. - Powiedziała rozkazującym tonem

Aendor

Nie zareagował w żaden widoczny sposób, gapiąc się na typa, nie wydając z siebie ani jednego odgłosu, przerabiając w myślach nowe informacje, prawdziwe czy nie. Wyprostował się, a wtedy wyszła Vivian. Na jej komendę posłusznie ruszył za nią, nie pytając się o nic, aczkolwiek kipiała z niego aura dociekliwości o to, do czego doszło w sali.

Mistrzgry

Vivian prowadziła go przez korytarz i dreptała dosyć szybko, Baium musiał nadążać za nią.
- Baiumie. Oficjalnie zostałam ósmą Espadą. Ty zaś moim Fraccion. Od dzisiaj będziemy budować swoją pozycje. Ale wpierw musisz zostać Arrancarem. Albo to przeżyjesz, albo umrzesz. Primera albo Decima ci mogą w tym pomóc. - Mówiła mechanicznie, jakby coś ją trapiło - Decime już poznałeś, to ten w białych włosach. Unikaj go jak tylko mozesz. Jest skrajnie niebezpieczny. Powiedziałabym, że najniebezpieczniejszy w całej Espadzie.

Aendor

Cóż, miał prawie trzy metry wzrostu i długie nogi, więc raczej da radę. - Rozumiem... a jak wygląda Primera? - Zapytał, po czym uciął jakieś słowo w połowie, niepewnie po chwili decydując się by dopowiedzieć. - Czy... coś jest nie tak? Poza tym, że adjuchas chodzi po Las Noches. -

Wizja wyrwania maski napawała go masa mieszanych uczuć. Od zainteresowania po przerażenie po głębię jego jestestwa. Nie mniej jednak starał się jak mógł by tego sobą nie okazywać na zewnątrz. Raz jeszcze plus dla pustej maski.

Mistrzgry

- Czarny ptak w masce. Pomalowanej. Całkiem uprzejmy. Powinieneś go znaleźć i z nim porozmawiać, jeśli mam być szczera. Jak tylko pokaże ci nasze komnaty, od razu wyruszysz na poszukiwania. Jest to pokrętne miejsce, ale na pewno w końcu natrafisz na primerę. Wrócisz do mnie, kiedy staniesz się Arrancarem. Nie wcześniej. - Wciąż się na niego nie patrzyła - Kiedy byłam wcześniej w Espadzie, system tak tu nie wyglądał. Nie podoba mi się on. Mamy sporo do roboty, jak tylko wrócisz.

Aendor

- Dobrze, zatem Primera brzmi jako najlepszy wybór. Do niego się zwrócę w takim wypadku. - Aż przyspieszył lekko kroku, będąc prawie na równi. Zaciekawiło go to zachowanie. Nie znał jej, a mimo to zaintrygowało go to jak próbowała nie patrzeć na niego. Nie mniej jednak nie próbował na siłę przykuwać jej uwagi. - Hmm... czy zechciałabyś mi to objaśnić? Jak było kiedyś, jak jest teraz? Sądzę, że jako twój bezpośredni podkomendny wypadałoby bym znał ten system. - Po chwili pauzy dodał. - Chyba, że omówimy to o ile przeżyję przemianę w arrancara. -

Mistrzgry

- Co takiego? - stwierdziła - Że kiedyś był tutaj lord Aizen, iż istniał porządek, ład i brak chaosu? Że podziwiałam go? Że dołączyłam do Espady po śmierci Yhwacha? Że próbowałam zdetronizować Tier za jej słabość tylko po to, by zostać pokonana przez Decime? Że zostałam odrzucona z tego powodu? Że wróciłam w zupełnie innym celu? Ochh... Tak. To w sumieto wszystko. Nie przyszłam tutaj, by szukać władzy. Nie takie są moje ambicje. Jestem tutaj by móc polować. Jestem łowcą zupełnie jak ty. Ale o reszcie powiem, jak tylko przeżyjesz.
W końcu dotarli do swoich pokojów. Jak wszystkie były schludne, minimalistyczne i całkiem obszerne. Baium musiał znaleźć zatem Primerę.

Aendor

Ta nagła wylewność z jej strony nieco zadziwiła adjucasa, aż uchylił bardziej oczy, ale nie odstępując ani o krok od Vivian, towarzysząc jej aż do jej komnaty. - Rozumiem... dołożę starań by te łowy zakończyły się powodzeniem. - Ukłonił głową, a nad wyraz gęsta grzywa ponownie zafalowała. Zostawił więc Octavę z jej myślami, a sam, po zapoznaniu się ze swoim pomieszczeniem dość powierzchownie - i chociaż chciał poszperać tutaj dłużej - musiał ruszyć na poszukiwania pierwszego espady.

Opuścił swój pokój, rozejrzał się i postanowił się przespacerować w innym kierunku, z nadzieją, że może natknie się na kogoś, kto nie będzie próbował jemu, bądź Vivian urągać.

Mistrzgry

Baium opuścił Vivian, dzięki czemu mógł poszukać po tym wielkim i nieskończonym wręcz Las Noches. Mógł sam zaobserwować wielkie, długie konstrukcje z materiału, które przypominały marmur oraz tym podobne zjawiska. Mimo to przez długi czas nie spotkał nikogo. W końcu jednak, przemieszczając się po jednym z korytarzy został zaczepiony. Ktoś z góry, stojąc na suficie spytał się bezpośrednio do niego
- Czego szukasz, młody Adjucasie? - Spytał się spadając na dół i ustawiając się kilka metrów przed nim samym.

Aendor

No ten spacerek może mu się trochę wydłużył, gdyż nie szczędził oczu by podziwiać kunszt wykonania twierdzy. Jak nie głowa, to oczy latały jak szalone, wpatrując się w każdy zakamarek. Z tego też powodu dał się kapkę zaskoczyć kiedy usłyszał głos. Rozplótł dłonie które do tej pory trzymał za plecami, odruchowo chcąc ustawić gardę do obrony. Z resztą jego ogon jakby sam z siebie sztywno zawisł w powietrzu. - O...huh? - Burknął cicho pod dziobem, spoglądając do góry kiedy uznał, że nikogo obok niego nie ma - to jest, do momentu aż kolejny nieznajomy stanął przed nim.

- Oh... maska... - Szepnął do siebie, odchrząkując i prostując się jak na dumnego lidera La Hordy przystało. - Sądząc po wyglądzie tego z kim mam teraz przyjemność rozmawiać, zakładam, ze ciebie. Czyżby Primera Espada? - Zapytał grzecznie.

Mistrzgry

[link widoczny dla zalogowanych]

Nadal mógł zobaczyć jego usta, które uśmiechnęły się pod jego własną maską
- Czyli mnie, jak mniemam. Miło mi cię poznać, Adjucasie. Jestem Medalion, Primera Espada w tym pięknym zamku. Służę jego ochronie, jak na strażnika przystało.
Jego głos był miękki, pełen opanowania i ciepła.

Aendor

W odpowiedzi na słowa espady, adjucas spokojnie odetchnął. No, ktoś normalny, przynajmniej z zewnątrz. - Jestem Baium, od niedawna fraccion nowej Octavo Espady, Vivian. Razem z królową zadecydowały, że muszę podjąć się przemiany w arrancara, na co jestem gotów, oraz świadom tego z czym to się łączy. Przedstawiono mi wybór, że może mi w tym pomóc dziesiąty espada, bądź pierwszy. - Spojrzał na siebie, czy aby nikt nie wpadł na pomysł by nagle stanąć za plecami adjucasa. Jeżeli nikogo tam nie było, wrócił uwagą do Medaliona. - Usłyszawszy opinie o was, zdecydowałem, że wolę przyjść z tym do ciebie. To jest, o ile masz czas i chęci. - Odrzekł nieco bardziej rozluźniony, nie czując, o dziwo, tak wielkiej presji w rozmowie z tym espadą.

Mistrzgry

- Huh... Ciekawe - Odpowiedział - Jak rozumiem, znalazłeś mnie i wybrałeś, bym ci w tym pomógł, prawda? -Patrzył się na niego uważnie - Doskonale. Opowiedz mi nieco o sobie, Baiumie. Chciałbym wiedzieć więcej o tobie, nim będziemy mogli rozpocząć proces.

Gość

Przez dłuższą chwilę milczał, wpatrując się z uwagą na Medaliona i rozważając zarówno jego słowa jak i te, które sam chciał teraz dobrać. - Arrancar zaciekawiony adjucasem? - Rozejrzał się raz jeszcze, ale bez konkretnego celu. - Interesujące to Las Noches. Dobrze. - Przytaknął, rozplatając dłonie by jedną przeczesać grzywę. - Nie pamiętam już ile wieków istnieję w Hueco Mundo. Nie pamiętam nawet ostatniego razu kiedy wychodziłem do świata ludzi... o ile w ogóle tam byłem. Bardziej interesowało mnie to, jak pomimo pustki tego świata można znaleźć wartości tak rzadkie jak woda na pustyni. - Kiedy uznał, że wystarczająco przeczesał gęste włosy, skrzyżował ręce na piersi, kontynuując. - Jednakże, nawet nie będąc w pełni świadomy wszystkich swoich możliwości, miałem predyspozycje do rozważania czy warto zabić i pochłonąć pustego, czy przekonać go do siebie, by wspólnie móc łatwiej polować. Od kiedy sięgam pamięcią, werbowałem co sprytniejszych pustych, bądź wykazujących potencjał, tworząc z czasem watahę, która odnosiła zdecydowanie więcej sukcesów niż porażek przez te wszystkie setki lat. Można rzec, że poza zaspokajaniem pierwotnych potrzeb, okraszałem żywot satysfakcją z dobrze wykonanej współpracy. - Adjucas stadny odetchnął, robiąc krótką pauzę. Namyślił się, po chwili dodając poważniej. - Opowiedziałbym więcej, ale muszę przyznać, że po tak długim czasie wizja ewolucji w takich warunkach napawa mnie zmieszanymi doznaniami. Tym bardziej, że nie wiadomo czy to przetrwam. - Przyznał szczerze.

	Forum www.bliczerp.fora.pl Strona Główna :: Archiwa wątków	Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5 Następny
Strona 2 z 5